Filmy przygodowe lubię od kiedy sięgam pamięcią. Skarby, ruiny, tajemnice, poszukiwania, zagadki historii, spektakularne pościgi, szyfry, kody, itd… Odkrywanie zaginionych światów, zaginionych uniwersów – światów innych niż ten co nas otacza. Podobnie mam z książkami, które pozwalają mi wejść w światy, które są inne, i dają okazję zostawić ten zza okien za sobą. Zapomnieć o nim chociaż przez chwilę. Ucieczka od otoczenia.

Kto z Was nie lubił Indiany Jonesa? OK, na pewno ktoś nie lubił, jak ja np. Winetou. Jednakże trzeba przyznać, że Indiana Jones pozwolił nam na inne nieco spojrzenie na archeologię, pobudził wyobraźnie, stał się ikoną i symbolem. Był przełomem dla archeologii, tak jak „Jurasic Park” dla paleontologii, itd. Filmy z Indianą Jonesem oglądałem z rozpalonymi z przejęcia policzkami – tak tej głównej serii, jak i telewizyjnych przygód Młodego Indiany Jonesa. Później była „Mumia”, „Mumia 2”, „Król Skorpion” (2 najnowszych, czyli „Mumii 3” i „Króla Skorpiona 2” nie widziałem). I tak zostało mi w sumie do dziś. Zupełnie przypadkiem trafiłem ostatnio na przygody niejakiego Jacka Huntera…

Jack Huntera spotkałem w dwóch (z trzech nakręconych ponoć) filmach – „Jack Hunter. The Lost Treasure Of Ugarit” oraz  „Jack Hunter. The Quest for Akhenatens Tomb”. Tytułu trzeciego filmu niestety nie znam. Wszystkie trzy układają się w całość opowieści o skarbie zaginionej z niewiadomych przyczyn cywilizacji, która miała zamieszkiwać dzisiejsze ziemie Syrii w czasach gdy Egiptem rządził Faraon Echnaton III. Intryga – nie powiem – ciekawa, film wciąga, skarb wart grzechu, zresztą nie tylko skarb… Akcja filmu dynamiczna, piękne widoki (od kilku miesięcy narasta we mnie odchył polegający na chęci pojechania na Bliski Wschód więc moja opinia nie jest obiektywna), wyraziste postaci. Jednak oglądając te filmy miałem wrażenie, że gdzie to już widziałem, i że czegoś mi brakuje… Owszem – widziałem to już w Indianie Jonesie i brakuje mi jego bicza…

Bo sami zobaczcie – pierwszy to Jack Hunter, drugi to Indi… Znajdźcie pięć różnic.

Mimo to bardzo oba filmy mi się podobały i jako zabijacze czasu mogę je Wam polecić. Nie żeby jakoś specjalnie gorąco, ale jednak polecam. O gustach się nie dyskutuje. Mi pozwoliły w sumie na ponad trzy godziny uciec z tego świata…